Zimno trochę.
Duże, duże miasto, za duże dla mnie i wszystko rozrzucone.
Ale miłe wspomnienia, pyszne jedzenie i niesamowite flamenco.
Pierwsza podróż Ryanairem i piękne widoki. Góry, góry, góry!
Mnóstwo street artu:
Sagrada Familia i inne wymysły Gaudiego:
Park Guell:
Widok ze wzgórza Montjuic:
I mnóstwo czasu spędzonego w La Bouqeria Market.
Hiszpańska uczta = przystawki (chleb z pomidorami, kalamry, jamon, sałatka z krewetkami), sagria i paella, potem jeszcze na deser flan.
Drugiego dnia odkryliśmy najlepsze miejsce na super hamburgery, mnóstwo rodzajów, ja spróbowałam z sosem japońskim:Najlepsze shoty życia (czekoladowe z bitą śmietaną):
Flamenco:
Poznałam w hostelu Yourę z Korei Południowej, ma 28 lat, rzuciła właśnie dobrą pracę i wyruszyła w podróż po Europie. Kolejna osoba, którą poznałam, która rzuciła wszystko, żeby może trochę poszukać i spróbować inaczej ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz